Dragon Ball Fan Zone Wikia
(Dodano nową stronę „Cała historia zaczyna się pewnego zimowego dnia, w pewnej wsi, choć można by powiedzieć, że kwalifikowało się to już prawie jako małe miasteczko. Tutejsza lud...”)
Znacznik: rte-wysiwyg
 
(Dodawanie kategorii)
Znacznik: categoryselect
Linia 4: Linia 4:
 
[[Kategoria:Sagi DeErDaNcEr]]
 
[[Kategoria:Sagi DeErDaNcEr]]
 
[[Kategoria:Dragon Ball Ultra]]
 
[[Kategoria:Dragon Ball Ultra]]
  +
[[Kategoria:Twórczość DeErDaNcEra]]

Wersja z 17:20, 14 sty 2016

Cała historia zaczyna się pewnego zimowego dnia, w pewnej wsi, choć można by powiedzieć, że kwalifikowało się to już prawie jako małe miasteczko. Tutejsza ludność była stosunkowo przyjemnie do siebie jak  i obcych nastawiona, pomimo występujących braków w żywności, czy opału. W jednym z domów, z specyficznym płaskim, o kształcie kwadratu dachem żył sobie samotnie młodzieniec, o imieniu Dorian Shane (no ba), pochodzący z rasy Saiya-Jin. Problemem jest to, że nie jest tego świadom. Przyczyną tego jest fakt, iż po ucieczce z rodzinnej planety, Vegety poprzez twarde lądowanie na ziemi stracił część swojej pamięci, oczywiście niewiele czasu minęło, nim utożsamił się z ziemianami, sam przed odlotem pozbawił się ogona. Dzięki swojemu odmiennemu charakterowi szybko udało mu się zaznajomić  z tutejszą ludnością, ale mimo to i tak trzymał dystans, cisza to taka jego domena, a przy dłuższej rozmowie wyczerpywały mu się tematy, co go zaś najbardziej skłoniło do trzymania takiego, a nie mniejszego dystansu. Z czasem jednak 3 osobą udaję się przełamać jego   granicę i są w wręcz znakomitym kontakcie między sobą,  często też towarzyszyli mu oni w jego treningach, mimo dysproporcji sił między nim, a nimi. Możliwość przemiany w stadium Super Saiyanina odkrył sobię w momencię, gdy jednej z jego faworyzowanej trójki, Aiko groziła śmierć przez atak wygłodzonego niedźwiedzia jaskiniowego. Dzięki nowej sile, Dorianowi udaję powalić się bestię jednym kopnięciem, posyłając ją daleko w tył, a dokładniej przez połowę lasu. Wtedy to zdał sobię sprawę, że nie jest on taki, jak reszta mieszkańców wioski, a jego pobyt tutaj nie może być przypadkowy. W niedługim czasie opanowuję sztukę wyczuwania czyjegoś KI, mimo iż ta u prawowitych ziemian jest strasznie niska. Od teraz Shane walczy o odzyskanie swojej utraconej części wspomnień, lecz nie wychodzi mu to przez kolejne 2 lata, wszystko zaczyna się zmieniać, gdy podczas jednej z nocy budzi się, słysząc w oddali tajemniczy zew, który za nic w świecie nie  dawał naszemu bohaterowi w spokoju, to też postanowił, że zaryzykuje i odkryje tego źródło. Jednak gdy  wyszedł poza próg domu zaskoczenie sięgnięło niebios. Pomimo tak głośnego, wzmocnionego echem ryku, tylko on był na nogach, nie było nawet widać żadnej aktywności socjalnej, co tylko świadczyło o tym, że śpią jak gdyby nigdy nic. Szybko zawrócił do domu, przywdział swoje Gi i ruszył za zewem, który co jakiś czas  zdawał się jakby kogoś nawoływać. Jednak pomimo pierwszemu wrażeniu droga do punktu docelowego okazała się być na tyle długa, że Dorian praktycznie nie był już w stanie wyczuć nikogo z miejsca, którego wyruszył. Po dłuższej chwili lotu, niespodziewanie zaczął opadać, nawet pomimo tego, że miał pełen zapas Ki. Będąc bezwładnym zostaje "zassany" w czarną jak noc rozpadlinę. Gdy odzyskuje przytomność po niechcianym twardym lądowaniu jego oczom ukazuje się smok, pokryty jakby rubinowym pancerzem. Sparaliżowany przez strach Shane zapomniał nawet, że jest w stanie coś przeciw tej bestii sprzeciwdziałać. Jednak zanim przyszło mu to do głowy, bestia przemówiła słowami "Witaj, wojowniku piekieł". Dorian zdziwiony samym faktem, że zrozumiał przekaz dopytuje czemu tu trafił, oraz skąd to nowe nazewnictwo.

DKP